piątek, 7 marca 2014

Don't Ever Leave Me (Sunday, June 5th, 1994 1st Set)



  Próbuję sobie przypomnieć, gdzie byłem tamtego wieczoru. Co robiłem, z kim rozmawiałem, co w ogóle działo się wokół mnie. Może brzmiało gdzieś blisko echo ballady, właśnie granej przez Jarretta po drugiej stronie kuli ziemskiej, w nowojorskim Blue Note, deszczowy szmer oklasków, szelest blach, muskanych miotełkami DeJohnette'a, mruczenie basu Peacocka... Magiczny wieczór - jeden z trzech, uchwyconych na albumie "Keith Jarrett At The Blue Note. Complete Recordings". Wraz z muzyką brzmi tam cała atmosfera, energia towarzysząca oczekiwaniu na każdy dźwięk, słychać chropowatość akordów, dotyk strun kontrabasu, niuanse, szelesty, zgrzyty, wszystko...
    Nie ma tam miejsca na przemilczenia, edycję i kolejny take - to po prostu "muzyka tego, co się dzieje". ("It is a discrimination against mechanical pattern, for content, against habit, for surprise, against easy virtuosity, for saying more with less, against facile emotion, for a certain quality of energy, against stasis, for flow, against military precision, for pulse..." - Keith Jarrett - Introduction). Wrażenie pełnej harmonii jest tak silne, że przekracza granice powtarzalności, która zazwyczaj (prędzej czy później) odziera zjawiska z emocji i każe watpić w prawdziwość pierwszych zachwytów (a przynajmniej osłabia ten pełen zapamiętania, bezkrytyczny, szaleńczy zachwyt). Tu jest inaczej. Ta chwila - jak u Goethego - trwa i nie ma zamiaru przestać. Dramatyczny czas przebiegu kolejnych akordów nie ma nic wspólnego z metronomiczną tyranią, jest bliski biciu serca, które zwalnia i przyspiesza, pozwala żyć. Nie ma dźwięków udanych i nietrafionych - wszystko ma znaczenie, jest ważne jak słowo lub znak pisanej historii. Narracja tej opowieści prowadzi mnie różnymi ścieżkami do chwili, kiedy pierwszy raz pomyślałem: jeśli chcę o czymś marzyć, to niech to będzie marzenie, żeby nigdy nie opuściła mnie tęsknota za muzyką. Niech to będzie moja modlitwa, psalm wieczorny, cicha prośba. Jak w kropli deszczu spływającej po szybie, muzyka i jazz stały się możliwie najpełniejszym obrazem świata, zawartym w jednym słowie.
  Cały, sześciopłytowy set, nagrany przez Trio jest jak monochromatyczny pejzaż, nakreślony tuszem przez chińskiego mistrza epoki Sung. Pełny i otwarty jednocześnie, harmonijny i niedokończony...