poniedziałek, 20 stycznia 2014

Minulost





Odkąd pamiętam, radio było dla mnie przedmiotem magicznym. Artefaktem czarodziei, którzy w niewytłumaczalny sposób przedostawali się do świata realnego tylko po to, by otworzyć w nim ukryte drzwi, prowadzące w inny wymiar. Rządził nim niepodzielnie głos spikera - ten właśnie "radiowy" głos, pełen aksamitnych basów i dyskretnie podkreślonych sybilantów. Tło utkane z muzyki i skonstruowane z jubilerską precyzją architektury słuchowisk budziły wyobraźnię w sposób pełny i natychmiastowy - wystarczyło przekręcić gałkę, usłyszeć ciche pstryknięcie i wygodnie ułożyć się na tapczanie... Świat ten otwierał się przede mną, kiedy prawie zasypiałem, otulony brunatnymi skrzydłami nocy, w pokoiku, w którym jarzyły się tylko magiczne oczy - bursztynowe lampki stojącego na półce odbiornika. Zanurzałem się w sen, płynąc po falach długich i krótkich, wśród cichej symfonii dziwnych pisków, szumów i szmerów radiowych zakłóceń... Na granicy jawy i marzeń grały one swoją muzykę, znaczyły jak słowa dziwnego języka.
 Ulotna magia tamtych chwil wróciła kilka lat później, gdy w piątkowe wieczory słuchałem Trójkowych audycji Tomasza Szachowskiego. Aura zmierzchu znowu zawładnęła moją wyobraźnią – ale tym razem zanurzałem się w jej ciemny gąszcz bezsennie, chciwie i świadomie… Noce brzmiały jazzem, tętniły dźwiękami tria Keitha Jarretta - to była absolutna fascynacja, genialny trójgłos fortepianu, kontrabasu Gary’ego Peacocka i mioteł Jacka DeJohnette’a.


Schowałem te wspomnienia na dnie świadomości  - i od czasu do czasu, w ciszy i skupieniu - przeglądałem je jak pamiątki po nieistniejących już miejscach i bezpowrotnie minionych wydarzeniach. Wyświetlałem je sobie w małej salce projekcyjnej (jak bohater Cinema Paradiso) i zastanawiałem się, ile marzeń z tamtego czasu przepadło gdzieś po drodze w Dorosłość. I czy kiedykolwiek jeszcze doświadczę takiego zachwytu, czystych emocji, płynących z kosmicznych przestrzeni eteru... 
Aż tu nagle - znienacka - usłyszałem głos Jaromira Nohavicy. Słowa piosenki o przeszłości zagrały we mnie od razu - choć nie od razu zrozumiałem tekst. Poczułem jednak, że w jakiś sposób dotyczą również mnie. Sięgnąłem więc po tłumaczenie i...

(...) Pościel już łóżko, niech ona się wtuli, ty ułóż się do snu...
Teraz cię odwiedzą ci, którzy istnieli, a dziś ich nie ma tu.
Wszystkie te imiona przywołasz, ponieważ pamięć ci wróci w lot.
Rano się przebudzisz, a ona w kłębuszek zwinięta - niby kot...

(tłum. Jerzy Marek)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz